Na ryby wybrałem się jak zawsze z małym opóźnieniem. Co niestety sprawiło że jedno z moich upatrzonych i ulubionych miejsc zostało zajęte. Ale tak to już jest kto pierwszy ten lepszy. Dlatego nie przejmując się usiadłem na pierwszej lepszej miejscówce w której były najlepsze warunki do rozbicia siedziska.
Na początku rozstawiam kije, podpórki oraz parasol i cały majdan. A następnie zabrałem się za przygotowywanie zanęty którą skonstruowałem na bazie zwykłej mieszanki spożywczej z przeznaczeniem na płoć. Do tego doszła oczywiście glina rozpraszająca jasna, barwnik brązowy, i magiczny migdałowy dodatek zapachowy. Który idealnie łączy się z ostrym i ziołowym zapachem zanęt płociowych przeznaczonych do połowu ryb w zimnych porach roku.
Ryby nie były spore ale łowiłem na specyficznej wodzie gdzie sam o tej porze roku na danym odcinku kanału nie odnotowałem brań jakiś okazów. Ogólnie tego dnia ewidentnie dominował leszcz który nie był miło widziany ponieważ cały czas polowałem i po cichu liczyłem na ładny okaz płoci. Ale tak to już jest na tych rybach. Nic nie da się przewidzieć.
Na sam koniec dosłownie jakieś 40-50min przed zwinięciem. Niefartownie zerwałem jeden zestaw o jakąś zatopioną gałąź albo inny zaczep. No i postanowiłem uzbroić go w podajnik do metody. Niby pomysł porojony ale jednak. Rozrobiłem trochę mixu Fikado który ostatnio zamówiłem za sprawą dużego rabatu na ich stronie internetowej. Dosłownie dwa rzuty pod brzeg gdzie pojawiły się bąble. I Jest branie. Na początku myślałem że to lin albo karaś. Ponieważ ryba nie była wielka i nie szalała jak karp. No ale po krótkim holu w podbieraku ląduje mały karpik. Po prostu rzecz nie samowita. Nigdy bym się nie spodziewał że na zielony mix padnie jakaś ryba w okresie jesiennym gdzie przez cały dzień padał śnieg. A jednak.
Morał jest taki kto nie próbuje ten nie łapie. Gdyby nie zerwany zestaw z koszykiem to zapewne nawet bym nie pomyślał o zastosowaniu metody. Ale los chciał inaczej i udało się przechytrzyć karpia z wody PZW. I szczerze powiem dawno nie miałem takiego farta. Mam tylko nadzieje że jest to nie początek dobrej passy i los przyniesie w tym roku pare fajnych rybek. Może tym razem trochę większych? Kto wie...
Dość wyczerpujący wpis. Świetny tekst zarówno jak i fotki. Z całego tekstu wynika świetny morał, który może tylko motywować innych do nie poddawania się zbyt szybko np. z powodu temperatury etc.
OdpowiedzUsuńW nagłówku powinna być informacja o lokowaniu produktu... już chyba nikt nie potrafi napisać tekstu o swoim łapaniu, żeby nie zareklamować tej czy innej firmy... Nasuwa się pytanie, piszesz aby podzielić się swoimi wrażeniami, czy lobbujesz za konkretną firmą...
OdpowiedzUsuńW nagłówku powinna być informacja o lokowaniu produktu... już chyba nikt nie potrafi napisać tekstu o swoim łapaniu, żeby nie zareklamować tej czy innej firmy... Nasuwa się pytanie, piszesz aby podzielić się swoimi wrażeniami, czy lobbujesz za konkretną firmą...
OdpowiedzUsuńPotwierdza się stara reguła, którą wyczytałem w jednym z poradników wędkarskich, która brzmi: "Im gorsza pogoda dla wędkarza tym lepsza dla ryby".
OdpowiedzUsuńW zasadzie to ostatnie zdanie we wspomnianym poradniku.
To nie poradnik tylko taka relacje. Ale faktycznie te przysłowie w tym sezonie mi się sprawdziło :)
UsuńJak zawsze fajna relacja podziwiam za wytrwałość ale jednak ubolewam, że nie nagrywasz już filmików jak wcześniej Powodzenia i połamania czekam na koleje relacje....
OdpowiedzUsuńPrzyjdzie lato będą filmy. Trochę zmian na blogu może nie pod względem graficznym itp. ponieważ i tak mi się obecnie wszystko podoba. Ale będzie sporo porad, relacji, moich strategi no i filmiki. Filmy będą o wiele krótsze ale bardziej dopracowane pod względem montażu, ujęć itp.
Usuń/jak zawsze fajnie opisane , autor dobry ... Tylko boje się , że pachnie reklamą oby nie... Szkoda , że nie nagrywasz filmów eleganckie były ... PoZdro .
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowo :)
Usuń