09.05.2016r wybrałem się na linowo-karasiową wyprawę. Głównym celem miały być liny które niestety nie dopisały. Moim łowiskiem był kompleks kilku małych staw, które kiedyś należały do wód PZW. Jednak z czasem z powodów prawnych ich właściciel nie został ustalony. Przez co automatycznie zaczęli tam grasować kłusownicy z drgawicami. Ryby przez ostatnie kilka lat zostały przetrzebione. Praktycznie w wodzie pływają tylko sztuki które nie wchodzą w oczka siatek albo nie dają się złowić mięsiarzą. Kiedyś były tam ładne linki jednak od dwóch sezonów nikt nie może ich tam przechytrzyć z wiadomych powodów. Przez cały dzień łowienia udało mi się złowić kilka karasi i wzdręg oraz mnóstwo drobnego okonia. Wszystkie ryby wrzucałem do siatki aby móc je udokumentować po czym bezzwłocznie wszystko zostało wypuszczone.
Sprzęt na jaki łowiłem to dwa pickery. Na jednej wędce miałem zmontowany zestaw z tzw. pętlą. z koszykiem guru i krótkim przyponem zakończonym małym haczykiem. Natomiast na drugim kiju był zestaw z metodą. Lekki podajnik drennana uzbroiłem w krótki przypon. Zestaw zmontowałem przelotowo. Ale zamiast użyć typowego łącznika Quick Change Beads użyłem mniejszego i mniej topornego łącznika Drennan Swivel Stop Beads w wielkości small. Jest to naprawdę dobry patent na łowienie ryb tej wielkości.
Metoda tego dnia okazała się konikiem. Po mimo tego że nastawiałem się na liny i większe karasie to wzdręg było na tyle dużo że nie dało się ich wyeliminować. Nawet zwiększenie przynęty do dendrobeny w rozmiarze 3 czy ziarna kukurydzy nie zniechęciło drobnicy. Ale jako iż był to wypad rekreacyjny w niczym mi to nie przeszkadzało. Wszystkie większe ryby padły właśnie na metodę. Systematyczne łowienie w jednym miejscu przyniosło efekt. Drugi kij z zestawem skonstruowanym na zasadzie pętli przyniósł dużą ilość wzdręgi i okonia. Myślę że niedługo wybiorę się na jakąś wodę PZW w poszukiwaniu jakiego białorybu właśnie z metodą zamontowaną za pomocą łącznika Swivel Stop Beads. Ponieważ po dzisiejszym dniu jestem zdumiony jej skutecznością. Zestawy leżały dosłownie metr od siebie a jednak większe ryby wybierały przynęty usadowione na szczycie kopuły uformowanej na metodowym podajniku.
Podsumowując cały wypad jestem zadowolony. Co prawda nie z wielkości i ilości ryb ale z faktu że pobyłem sobie nad dziką wodą sprzed lat. Rzeczą która jest pocieszająca jest fakt że w wodzie są jeszcze jakieś ryby i wszystkiego nie udało się skłusować. Ilość drobnej ryby dobrze rokuje na przyszłość o ile miejscowi nie będą tego trzebić siatami. Fakt jest taki ze nastawiałem się na większe ryby dlatego stosowałem w miarę selektywne przynęty. Jeśli zastosował bym jako przynętę dwie albo trzy pinki. Małych rybek było by stosunkowo więcej. Jednak nie o to mi chodziło w dniu dzisiejszym. Może następny wypad będzie z batem i uda się sprawdzić jaki narybek pływam tam jeszcze w wodzie.
Jako iż łowiłem 9 maja. Nie mogłem powstrzymać się nad zarzuceniem dodatkowego trzeciego kija z zestawem żywcowym. Co prawda unikam tej metody ale w tym roku jeszcze nie miałem okazji mieć odczynienia z jakimkolwiek drapieżnikiem nie licząc małych gruntowych okoni. Dlatego pokusa była spora. Na pojedynczy hak wylądowała mała wzdręga. Przypominam że nie łowiłem na wodzie PZW dlatego mogłem sobie pozwolić na zarzucenie dodatkowego kija. Co i tak nie przyniosło efektu.
Wyczerpujący wpis, wszystko na temat i fajnie opisane. Wielkie znaczenie ma metoda jaką łowisz i czy to opisujesz, bo dzięki temu jest to wskazówka dla innych jak łowić. Świetna spójność tekstu i bardzo fajnie się czyta. Oby więcej takich tekstów! ;)
OdpowiedzUsuńMi ostatnio na metodę nie idzie
OdpowiedzUsuńSiemasz kolego,super opis i fotki, a mogłys zdradzic co to za woda i gdzie ??
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ogólnie to łowisko było kiedyś wodą PZW ale z tego co wiem przez jakieś luki prawne nie wiedzieć czemu akurat część kompleksów stawów została jakby sprywatyzowany. Sam nie wiem o co dokładnie chodziło. Co do lokalizacji to jest mała woda, częściowo ogrodzona i zarośnięta. Ogólnie jak można zauważyć na blogu dzielę się swoimi łowiskami, metodami czy technikami. Ale akurat co do tego akwenu. Wolał bym to pozostawić dla siebie. Nie chcę nikogo urazić. Ale publikowanie miejsca tak małego i co ważne zarośniętego obiektu mogło by wpłynąć na znaczny spadek ryb. A do tej wody mam sentyment.
UsuńWiadoma sprawa. Mam jeszcze jedno pytanko, jakie bys lowiska polecil zeby poprobowac na metode feeder troszke powedkowac?
OdpowiedzUsuńWszytko zależy jakie łowisko? Komercja czy woda Pzw. Jeśli komercja to np. łowisko ossów, Halinów, u Szerszenia (ten mniejszy staw). Ja głównie obstawiam te wody ze względu na odpowiadającą mi lokalizację. W tym roku na pewno pojeżdżę trochę dalej. Jeśli chodzi o wody PZW to np fajną alternatywą są glinki w zielonce (tylko w okresie gdy jeszcze całe zielsko nie rozkwitnie). Kolejnym fajnym miejscem gdzie łowiłem na metodę jest Wywłoka oraz Podkowa. Położona niedaleko Brzuzy obok Łochowa (jest sporo inf. na necie. Te łowiska są idealne. Ponieważ są tam karpie, liny no i karasie oraz ładne leszcze. Naprawdę super łowienie. Polecam się tam wybrać na np dwie nocę. A efekty gwarantowane i to jakie. Na metodę próbowałem także łowić na innych łowiskach takich jak wszelkiego rodzaju odnogi i starorzecza Bugu oraz Narwi czy Wisły. Naprawdę jest tam fajne łowienie. Ja do metody wybieram raczej płytsze zbiorniki. Max do 3m. Ale pewniakami gdzie można sobie poćwiczyć tą metodę jest podkowa. Są tam karpie z dawnych zarybień oraz ryby o których wspominałem. No i co ważne i chyba najważniejsze ryby są tam przyzwyczajone do protein i pelletu itp. Jeździ tam sporo rasowych karpiarzy ponieważ są tam sztuki dwucyfrowe. Wypływają pontonami albo zdalnie sterowanymi łódkami i wywożą wiadra kulek, pelletów, ziaren zalanych bosterami. Ja sam jadąc tam na trzy noce waliłem pierwszego dnia pół wiadra zanęty. A dopiero następnie stawiałem na to zestawy. A efekty były znakomite. Po prostu było trzeba widzieć te leszcze a raczej lechole :)
Usuń